18 lutego 2015

1.Diablica w białych szpilkach


Dziecięcy płacz- to pierwsze, co młody arystokrata słyszał, co rano. Mieszkał w tym apartamencie już kilka miesięcy dalej nie mógł zrozumieć, o co chodzi temu maluchowi. Znał go doskonale i według niego Jacob był inteligentnym oraz pogodnym sześciolatkiem. Jego matka, Elinor McCorry była bardzo zajętą kobietą, przez co malcem najczęściej zajmowały się nianie. Mały miał charakterek i umiał zajść opiekunce za skórę po niespełna godzinie. Wybiegały z krzykiem, mokre, z płonącymi włosami lub w niekompletnym ubraniu. Draco był pod wrażeniem zdolności chłopca, przypominał mu siebie sprzed lat. Płacz ustał, co oznaczało, że kolejnej w tym miesiącu niani udało się wejść z nicponiem do windy. Przywdziewając na twarz ironiczny uśmiech zgarnął z fotela kurtkę i podążając śladem niani zjechał windą na dół. Dobrze wiedział, jakiego wydarzenia będzie świadkiem i ledwie powstrzymywał w sobie śmiech. Przeszedł przez recepcje witając portiera oraz gawędząc chwilę z panią Higginson, milionerką z czwartego piętra. Oparł się o dębowe drzwi wejściowe i obserwował. Znał na tyle blondynka, że wiedział, iż szkoła to nie jego marzenie. Nie pomylił się. Młoda, rudowłosa kobieta próbowała przemówić swojemu podopiecznemu do rozumu. Jej starania były jednak mało owocne, ponieważ młodzieniec stał aktualnie z jej telefonem nad kałużą. Dracon uśmiechnął się pod nosem i wrócił do ciepłego holu. Lubił tego młodego, czuł, że są do siebie bardzo podobni. Oboje mieli słabość do czekolady i choć mama Jacoba nie pozwalała sześciolatkowi jej jeść, dom sąsiada zawsze stał otworem z szafką wypełnioną ulubionym przysmakiem. Nie chciało mu się czekać na windę, dlatego otworzył drzwi, za którymi znajdowały się drzwi i ruszył na trzecie piętro. Szedł powoli, liczą pod nosem przebyte schody. Pamiętaj, że do jego mieszkania prowadzą sześćset osiemdziesiąt trzy schody, a w tym momencie był dopiero w połowie. Przyśpieszył kroku, kiedy usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Wystraszył się, jednak po chwili przypomniał sobie, że jego matka kupiła mu ostatnio jakieś małe pudełko, które jest przez jugoli nazywane telefonem. Nie za bardzo wiedział do czego on ma służyć, ale mama kilka razy w ciągu dnia wysyłała mu wiadomość o dacie następnego spotkania. Z biegiem czasu coraz bardziej oswajał się z nowym gadżetem i był z siebie bardzo dumny. Wyciągnął urządzenie z kieszeni spodni i odblokował go wzorem.

Londyn-Black Street- 18.00-Nott

Kocham, mama

Przewrócił teatralnie oczami i szybko jej odpisał. Miał mieć zajęcia na uczelni do 17.00. Dojazd do apartamentu zajmuje mu około trzydzieści minut, czyli będzie o 17.30. Nie będzie miał dużo czasu na przebranie się i dotarcie na spotkanie. Spojrzał jeszcze raz na kontrahenta i prychnął. Amelie Nott była wschodzącą gwiazdą mody, która zasłynęła dzięki pieniądzom męża, którego zostawiła po trzech miesiącach. Ta kobieta była po prostu żmiją. Dopasowywała się do towarzystwa, zyskując sympatię, aby potem wbić komuś nóż w plecy. Ostatnio zarzuciła oko na niego i choć było to bardzo trudne, Dracon musiał powstrzymać swoją męskość i nie rzucić się na nią. Musiał przyznać, że Amelie była urodziwą kobietą, która umiała zdobyć faceta. Rozmyślając o boskiej Nott dotarł do mieszkania.

_______

-Kochanie, wstawaj, bo się spóźnisz.

Rudowłosy pocałował namiętnie na powitanie swoją dziewczynę. Dziewczyna uśmiechnęła się rozkosznie i przeciągnęła się niczym kotka. Mruknęła ciche „dzień dobry” i wstała podchodząc do szafy. Wyciągnęła z niej białą koszulę i do tego sweterek, który pamiętał czasy Hogwartu. Miał już wiele lat, ale jego właścicielka darzyła go olbrzymim sentymentem. Do tego ciemne dżinsy i baletki. Z całym naręczem ubrań udała się do małej, jak wszystko w tym mieszkaniu łazienki. Wzięła szybki prysznic i po chwili była już ubrana. Kręcona włosy, które dziś jak nigdy nie chciały się układać-spięła po wielu trudach wsuwkami. Obróciła się przed lustrem oceniając swój wygląd. Nie wyglądała jak modelka z wybiegu, ani jak pracownice Ministerstwa, które widywała, gdy odwiedzała gmach. Nie miała figury modelki i wolała zakryć ciało, niż odkryć za dużo. Taka już była i nie zamierzała się zmieniać. Chciała pokazać redaktor naczelnej, że nie jest panienką, która mogłaby tańczyć w nocnym klubie. Wyszła z łazieneczki i minęła się z rudzielcem w korytarzu. Właśnie wychodził do pracy, więc śniadanie po raz kolejny będzie musiała zjeść sama. Pocałował ja lekko w usta i teleportował się z cichym trzaskiem. Wzięła jabłko i popiła niedokończoną przez Rona kawę. Spojrzała na zegarek, który wskazywał, że do ósmej, a co za tym idzie do rozpoczęcia nowej pracy, nowego rozdziału w jej dwudziestoletnim życiu, zostało piętnaście minut. Sprawdziła czy w swojej teczce są wszystkie potrzebne dokumenty i z cichym trzaskiem teleportowała się nieopodal siedziby magazynu. Wychodząc na główną ulicę jeszcze raz sprawdziła czy dobrze trafiła i podążając za swoją intuicje udała się w prawo. Zaśmiała się cicho widząc przed sobą ogromny, oszklony budynek z napisem Brush.

-Dasz radę Hermiono.- powiedziała, aby dodać sobie odwagi i weszła do budynku.

Siedziba magazynu znajdowała się na dwudziestym czwartym piętrze, jednak poszczególne działy mieściły się na niższych piętrach. Kobieta przywitała recepcjonistkę i udała na do wskazanej windy zapamiętując numer piętra. Po chwili była już na miejscu. Westchnęła z zachwytu oglądając białe pomieszczenia, w których będzie pracować. Ścisnęła mocniej swoją teczkę z dokumentami, czując, że pocą jej się ręce. Przełknęła nerwowo ślinę i zrobiła kilka kroków.

-Hermiona Grenger?-usłyszała kobiecy głos za sobą, na który się odwróciła.

Przed nią stała wysoka, szczupła dziewczyna, na oko w jej wieku z związanymi w wysoką kitkę ciemnymi włosami. Miała na sobie kremową, dopasowaną sukienkę i czarne szpilki, które musiały sporo kosztować. Mocno podkreślone oczy i czerwone usta dawały jej wygląd niczym modelek z okładek. Hermiona po chwili kiwnęła twierdząco głową, na co kobieta zaczęła swój monolog.

-Jestem Jamie i pracuję tu już sześć lat.-spojrzała na nią, a upewniwszy się, że rozumie prowadziła ją dalej.-Byłam drugą asystentką Elinor, ale główna asystentka nie wytrzymała i awansowałam.

-Czyli szukasz kogoś na swoje miejsce?-zapytała nie pewnie Hermiona zastanawiając się jak Jamie może chodzić w takich szpilkach.

Szatynka pokiwała głową i mówiła dalej. Weszły do holu, w którym stały dwa identyczne biurka.

-To jest twoje.-wskazała na mebel z lewej strony, zarzucony papierami.

Hermiona minęła Jamie i podeszła do białego biurka. Zawiesiła swój tweedowy płaszcz na oparciu i usiadła na obrotowym krześle. Kiedy zobaczyła piorunujące spojrzenie koleżanki natychmiast wstała i spojrzała na nią pytająco, na co ta machnęła lekceważąco ręką. Kiedy miała coś powiedzieć do pomieszczenia wbiegł niski mężczyzna w dużych, czarnych okularach i dobrze skrojonym garniturze.

-Smoczyca idzie!

-Jak to?! Miała być dopiero za godzinę!-w oczach Jamie było czyste przerażenie.- Ruszcie się!

Sama pobiegła do zamkniętych wcześniej drzwi, za którymi mieścił się gabinet Elinor. Rozłożyła tematycznie magazyny oraz listy. Postawiła parującą kawę obok włączonego na stronie gazety laptopie i odsłoniła rolety. Hermiona przypatrywała się temu wszystkiemu z niemałym szokiem. Aby jej nie przeszkadzać usiadła ponownie na krześle przy swoim nowym biurku. Po chwili przez szklane drzwi weszły dwie kobiety z blond włosami, obwieszone torbami. Za nimi weszła najbardziej oczekiwana, pani tego pisma-Elinor McConnor. Ubrana w futro patrzyła na wszystkich z ironią. Jej wyraz twarzy przypomniał jej szkolnego wroga. Potrząsnęła głową, a tuż przed nią wyrosła Jamie z firmowym uśmiechem.

-Kelvin dzwonił, aby potwierdzić zamówienie. Na biurku są oferty młodych projektantów.-mówiła odbierając od kobiety płaszcz i podając go Hermionie do powieszenia.-Za dwie godziny masz spotkanie z Narcyzą, chce omówić nowy pokaz.

Elinor kiwnęła głową nie zmieniając miny. Zlustrowała spojrzeniem pomieszczenie, na chwilę zatrzymując wzrok na pannie Granger.

-Kto to?

-Nikt.-powiedziała Jamie, ale po chwili się zreflektowała.-Nowa stażystka.

Naczelna pokiwała głową i weszła do gabinetu. Jamie rzuciła Hermionie ostrzegawcze spojrzenie i ruszyła w ślad za McConnor. Hermiona z ulgą opadła na fotel. Miała na dziś dość wrażeń. Nie sądziła, że staż w tym magazynie może być tak trudny. Po chwili przed nią stanęła Jamie i wskazała ręką gabinet Smoczycy.

-Chce cię widzieć. Powodzenia.

Hermiona wstała i na trzęsących i nogach udała się do jamy. Była przerażona. Czego może od niej chcieć? Zastanawiała się.

-Emily. Miło cię poznać.

-Hermiona. Mam na imię Hermiona.-odpowiedziała jej,

-Nie czytasz naszego magazynu.-bardziej stwierdziła niż spytała Elinor.

Hermiona kiwnęła głową. Czuła się coraz bardziej głupio.

-Wcześniej nie słyszałaś również o mnie.

Kolejne przytaknięcie. Pierwszy raz nie wiedziała, o czym ktoś mówi. Nigdy nie interesowała się modą i nigdy nie słyszała o Elinor McConnor. Nawet gdy składała papiery na staż nie miała pojęcia o jej redaktor naczelnej.

-Nie masz też wyczucia stylu.-oczy byłej Gryfonki otworzyły się szeroko.

-To…

-To nie było pytanie. Co w ogóle tu robisz?-Elinor wpatrywała się w nią uważnie, żadna z nich nie śmiała drgnąć.

-Może to prawda, że nie mam pojęcia o modzie. Ale mam pasje-chce pisać. Mam predyspozycje i mam nadzieję, że wiele się tutaj nauczę, ale może to nie miejsce dla mnie.

Nie wytrzymała, więc odwróciła się na pięcie i wyszła. I tak była już skończona. Jej staż się skończył i nici z marzeń o Timesie. Zabrała swój płaszcz i wybiegła na korytarz walcząc ze łzami. Oddała identyfikator i wybiegła na ulicę.

-Hermiona, poczekaj…
----
Pierwszy rozdział mamy za nimi :)
Mam co do niego mieszane uczucia, ale mi się podoba.
Jest fragment z Draco i pierwszy dzień Miony w pracy.
Komentujcie :)
Dołączyła do mnie Nicol
Dramat&Nicolette
Rozdział dodany szybciej, ale na kolejny poczekacie :(

17 lutego 2015

Zwiastun

Hej, hej :)
Przedstawiam Wam tratata fanfary ZWIASTUN
Jest to pierwsze takie dzieło w moim wykonaniu i jestem zadowolona :)
Oto jest :)

15 lutego 2015

0. Jestem dorosła i odpowiedzialna.


-Kochanie, poczta!

Rudowłosy chłopak wszedł do jasnego mieszkania z pękiem kopert w dłoni. Zdjął kurtkę i wszedł do zielonej kuchni, gdzie jak się spodziewał zastał swoją ukochaną. Siedziała pochylona nad gazetą z ofertami pracy. Już od półtora roku nie mogła znaleźć zajęcia, choć jej referencje były bardzo dobre. Gdyby tylko chciała mogłaby dostać pracę w Ministerstwie, ale ona chciała się spełniać w swoim wymarzonym zawodzie- jako dziennikarka. Wiele razy próbował przemówić jej do rozsądku, jednak ona nie dawała za wygraną. Była typową, upartą Gryfonką i on doskonale wiedział, że osiągnie swój cel. A celem tej drobnej kobiety była praca w najlepszej gazecie świata- Timesie. Jednak aby w ogóle mogła składać tam papiery musiała odbyć staż. Problem tkwił w tym, że żadna z gazet nie chciała jej dać tej możliwości. Wysłała już tysiące podań, ale zawsze otrzymywała negatywną odpowiedź. Jej nadzieja malał z dnia na dzień i już zaczęła nie wierzyć w spełnienie swojego marzenia. Kolejną godzinę spędzała przeglądając ogłoszenia, ale to było na nic. Skupiona nie zauważyła nawet, kiedy do mieszkania wszedł rudowłosy.

-Kochanie, zrób sobie przerwę-przyda cie się.-stwierdził całując ją w policzek.

Westchnęła i spojrzała na niego, siląc się na uśmiech. Rozejrzała się po ich wspólnym mieszkaniu i uzmysłowiła sobie, że długo z jednej pensji nie wyżyją. Praca aurora  była wyczerpująca i niebezpieczna, ale nie niosła za sobą wysokiego wynagrodzenia. Ponownie westchnęła i oparła głowę na dłoniach. Po chwili wzięła plik kopert położonych na stole i przejrzała listy.

-Trzeba zapłacić za prąd.-poinformowała chłopaka, odkładając kolejny list z kupkę z rachunkami.- Z tego co widzę nie damy rady w tym roku nigdzie wyjechać. Przepraszam, Ron.

Rachunki były coraz wyższe, a ich pieniędzy w skrytce coraz mniej. Perspektywa bankructwa była dla niej przygnębiająca, ale gorsze było poczucie winy, że to ona jest za to odpowiedzialna. Może gdyby uśpiła swoją ambicję i zdecydowała się na jakąś inną pracą, może mieliby wystarczającą ilość pieniędzy, a nie tak jak teraz ledwo wiązali koniec z końcem. Czuła na sobie wzrok Rona i doskonale wiedziała co chce powiedzieć. Już wiele razy próbował namówić ją, aby zapytała swoich rodziców czy nie pożyczyliby im trochę pieniędzy, jednak ona za każdym razem negowała jego prośbę. Była wdzięczna rodzicom, że w dzieciństwie niczego jej  nie brakowała i tym razem chciała sama na siebie zarobić. Chciała im pokazać, że jest dorosła i odpowiedzialna. Jednak jej plan nie był taki idealny jak myślała. Z pracą było trudniej, ceny za wysokie, wymagania wobec niej były oczekiwanie wysokie. Bo czego można się spodziewać po Złotej Trójcy? Po najmądrzejszej czarownicy od czasów samej Roweny. Po tej, która ukończyła szkołę z samymi wybitnymi. Ludzie oczekiwali wiele, za wiele. Kilka potknięć i już jesteś na językach całego magicznego Londynu. Potarła skronie i zagarnęła kolejną kopertę. Obejrzała ją dokładnie i nie zauważyła znajomej już pieczątki Urzędu Rachunkowego. List pachniał delikatnymi, kobiecymi perfumami i był zaadresowany,, starannym, pochyłym pismem do niej. Jej serce zaczęło szybciej bić, gdy drżącymi palcami rozrywała kopertę. Spojrzała na list i nie mogła powstrzymać uśmiechu.

Szanowna panno Granger,
Mamy zaszczyt poinformować panią, że pani prośba o staż została przedstawiona na ostatnim zebraniu sprawozdawczym i uzyskała pozytywną odpowiedź. Jest pani zobowiązana stawić się w redakcji "Brush" w najbliższy poniedziałek tj. 02.03.2000 o godzinie 8.00
Pozdrawiam i życzę powodzenia
Redaktor naczelna
Elinor McConnor

Hermiona otarła spływające po policzkach łzy i podała list ukochanemu. Nareszcie wszystko zaczyna się układać.
 

Obserwatorzy